Zapraszam do czytania i komentowania
~Nieznana
(z perspektywy Brendy)
Alisha w połowie zdania przerwała rozmowę, zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła. Spojrzała znów w projekcję a z jej oczu dało się wyczytać iż ktoś ją obserwuje.
- Chwała Gai – powiedziała po czym przerwała połączenie
- Chwała Gai – szeptam w przestrzeń
Przyśpieszyłam kroku. Muszę przecież dotrzeć do tego zapchlonego miasta i to jak najszybciej… A po drodze jeszcze wymyślić jakiś plan przez który Nico przejdzie na stronę Gai.
Zdawałam sobie doskonale sprawę że jeśli nie dotrzymam terminu Gaja mnie ukarze… Musiałam pomyśleć gdzie iść czy do centrum miasta do jakiegoś sklepu albo bazaru czy raczej wrócić po Surikana i pojechać jak najszybciej do Enkeladoksa. Istniała jeszcze trzecia opcja, iść przed siebie aż dojdzie się do jaskini Cierpienia oddalonej (o zgrozo!) O 60 kilometrów od Montrealu. Lecz ona nie wchodziła na razie w grę… Mam Inne plany.
Dość długo szłam polnymi drogami. Co się dziwić? Z Surikanem noc spędziliśmy pod gołym niebem w lesie. Było to wręcz urocze miejsce, nie licząc tego że się nie wyspałam, co chwila coś mnie budziło albo bałam się że jakiś głupi potwór mnie nie rozpozna!
Włóczyłam się, nie znałam w ogóle terenu na którym przyszło mi egzystować w chwili obecnej. Mogłam chociaż wziąć mój piękny, cudowny telefon! Ale mówią że idiotyzm ojcem głupich a skleroza nie boli! Nie mylą się! Ale do żadnych z powyżej wymienionych rodzajów idiotyzmu nie należę.
Po południu dotarłam do Montrealu. Przez długi czas przemierzałam uliczki w poszukiwaniu jakiego kolwiek znaku, iż są tu moi sojusznicy. Ale tak jakby rzucać grochem o ścianę… Za złamaną drachmę odpowiedzi. Szłam wpatrując się bezmyślnie w szarawy chodnik. Ręce trzymałam w kieszeni spodni, szłam przed siebie nucąc jakąś, wymyśloną przeze mnie, melodię. Była nawet ładna…
No ale… jak się jest jedną nogą na Olimpie to łatwo wpaść na kogoś, gdy się idzie… A więc… Na czym to ja skończyłam? Aaa!!! Tak! Wpadłam na jakiegoś chłopaka. Miał może z 17 lat, zielone oczy wyglądające jakby ćpał i ubranie które chyba było już wszędzie. Począć liczyć od ACK (Amerykański Czerwony Krzyż)…
- Jak idziesz gówniaro! – Wydarł się
- Sam patrz jak idziesz nawaleńcu! – Wykrzyczałam mu w twarz a jako że mnie podminował, lekko mówiąc, wygarnęłam mu… Ale o tym za chwilkę.
- Co tak stoisz jak ta pieprzona jaśnie księżniczka? Przesuń się! – Był na max wkurwiony że Ja, ze stoickim spokojem się z nim kłócę.
- Sam się przesuń! Masz takie wielkie ego że ruszyć się nie możesz, czy w ciąży jesteś? Ja tam obstawiałabym to drugie bo takie wahania nastroju to ciąży towarzyszą, wiesz? Ale z łaski swojej zejdź mi z oczu i nie zatruwaj, pięknego krajobrazu, miasta swoją zniekształconą i szpetną mordą. Zatkało tanie rosyjskie kakao? To dobrze ale zejdź mi z oczu i przestać oddychać.
„Idiota nr 1”, tak zaczęłam go nazywać w myślach, patrzył się na mnie jak na wariatkę. Nic nie rozumiał z tego co do niego mówiłam. Żeby nie było niejasne. Ci co mają mózg jak orzeszek, są po prostu, komedią po potęgi giętej razy dwa!
-Eee… Yyy…. – Zaczął się jąkać, jakie to żałosne!
– Dlaczego masz przestać oddychać? – Spytałam tonem zbliżonym do zera absolutnego – Bo zatruwasz mi powietrze! Więc z łaski swojej odsuń się bo roznosisz pewnie malarię i nie wiem co jeszcze. Jeszcze się zarażę jakąś wścieklizną – zadrżałam z obrzydzenia i cofnęłam się o jeden krok.
Szuja, być i imbecyl czyli 3w1 podrapał się po głowie… Czekajcie czyli on jednak ma coś pod tą swoją pustą mózgownicą… Pewnie pleśń albo zgniliznę bo na orzecha bym nie liczyła.
- Ja ten… tego… pieprz się*! - wrzasnął
Mocniej zacisnął szczęki… Jak ja lubię wkurwiać ludzików. Szczególnie takich mało kumatych.
- Co gałami świecisz? Nie zrozumiałeś nic z mojego wykłady na temat twojej głupoty sięgającej Mount Everestu? To ja jeszcze dopowiem że moje IQ traci na wartości w twoim towarzystwie więc, znaj moją łaskę i wypierdalaj albo nie ręczę za odruchy.
„Idiota nr 1” wszedł mi z drogi po mojej pięknej wypowiedzi.
(Perspektywa Nica)
Siedziałem na przystanku i czekałem na autobus. Tak, wiem, mogę podróżować cieniem ale wtedy szybciej wyczują mnie potwory a jak na razie mam ich dość. Lekko mówiąc. Siedziałem na tej ławce dobre trzy godziny… musiałem pomyśleć… Brenda, ta Brenda która zawsze potrafiła mnie rozśmieszyć. Ta Brenda która była moim totalnym przeciwieństwem i tak. Ta Brenda która była moją jedyną a zarazem prawdziwą przyjaciółką… W głowie moje myśli prowadziły wojnę. Albo chciała się zemścić za rozpieprznie* życia albo znienawidziła bogów jeszcze bardziej niż tytanów więc wybrała to „mniejsze” dla niej zło.
- Przepraszam siedzi tu ktoś? – Zapytał ktoś… jego głos dał mi do myślenia
- Nie, siadaj – odpowiedziałem jak w amoku, lecz gdy tylko spojrzałem w górę zobaczyłem obiekt moich rozmyślań…
To ona, Brenda. Włóczyła się po Montrealu aż natrafiła na mnie!
- Masz mi coś może do powiedzenia? – Spytałem dziewczynę, a ta spojrzała na mnie najpierw jak na idiotę a później załapała z kim rozmawia…
- Nico!!! To ty! Jak ja się cieszę że Cię widzę! Byłam z Surikanem na prze
jażdżce ale ten koń tak pędzi że nawet nie wiedziałam kiedy byłam w Montrealu. Wiesz może czy reszta wyruszyła już na misję? – rozpaczała ciągle patrząc to na mnie to na chodnik… Co w nim takiego ciekawego?
- Wyruszyli dzisiaj rano. Dotrą tutaj jutro rano może po południu. – Odpowiedziałem
Pogrążyłem się we wspomnieniach…
Mój pierwszy dzień w Obozie, gdy Bianca została łowczynią. Spotkanie Brendy w Central Parku… Oblała mnie wtedy, przez przypadek, trzymaną w ręce coca - colą. Moje spodnie wtedy bardzo, ale to bardzo ucierpiały… Wyglądały jak siedem nieszczęść!
Zaśmiałem się pod nosem, przez co czarnowłosa spojrzała na mnie jak na wariata.
- Z czego rżysz? – Zapytała bez ogródek
- Właśnie przypomniałem sobie jak wpadłem na ciebie w Central Parku. Wylałaś wtedy na mnie zawartość puszki coca - coli… - przerwałem bo nie chciałem kończyć myśli ale Ren* była tak łaskawa i wypowiedział to zdanie za mnie.
- I Ty wtedy wyglądałeś jakbyś się zlał! – zaczęła się śmiać – Mia… ałeś n… na tych two… oich jasnobrązowych szo… ortach ciemniejszą plamę!!! – wydusiła z siebie pomiędzy spazmami śmiechu. Ina dosłownie płakała.
Usłyszałem huk.
Spojrzałem na Brendę. Co za nieszczęście!!! Nie! Nie! Nie! Tylko nie to! Dlaczego ona?
- Co tak stoisz i patrzysz się jak wół w malowane wrota? Pomóż mi wstać. – jak zwykle Królowa Sarkazmu
- Ale to nie ja spadłem z hukiem (jakby Warszawę bombardowali) z ławki na chodnik. I to nie ja wciąż zaśmiewam się z przyjaciółki. – podałem dwa powody. Powinny jej wystarczyć.
Wyciągnąłem do niej rękę którą po chwili złapała. Gdy wstała otrzepała się i doprowadziła do względnego porządku. Prawie…
- Brzu… Brzuch mnie boli. – powiedziała wycierając łzy które nagromadziły jej się w kącikach oczu.
- Przecież to nie ja tarzałem się przed chwilą po ziemi jak głupi i szczerzyłem śnieżnobiałe ząbki w uśmiechu. – Powiedziałem z sarkazmem przeklinając Mojry za taką przyjaciółkę… No weźcie! Ja życia przez tą wariatkę nie mam!
Brenda usiadła po turecku na ławce, zwróciła się w moją stronę po czym dała mi pstryczka w nos. Zaśmiała się perliście. Brenda tak pięknie się śmiała… Myślałem… znowu…
- Nick? – szepnęła
- Hmm? – odchrząknąłem nawet na nią nie patrząc
- Nie chce Ci przeszkadzać w rozmyślaniu ale mamy ważniejsze sprawy do załatwienia. Mówię tu o lwie nemejskim który ciągle się nam przygląda. A w szczególności tobie. Coś czuję że będziesz miał kłopoty i to niezłe… - powiedziała a ja dopiero wtedy ocknąłem się.
Po chwili dotarł do mnie sens jej słów…
Lew nemejski się na nas gapi. O ja pierdole!!!
Chwilę później trzymałem w prawej ręce miecz ze styglijskiego żelaza. Już miałem biec naprzeciw potworowi gdy powstrzymała mnie Brenda ciągnąc za koszulkę.
- Nie – syknęła
- Dlaczego? – spytałem
- On nam nic nie zrobi, ale im owszem – wskazała palcem na dwójkę dzieciaków podobną do siebie jak dwie krople wody, mieli na oko dwanaście lat
***
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
Pieprz się* - Paula wiesz o co mi chodzi, nasz głupi klesza z klasy… domyślasz się? To jego podstawowy tekst, jak ja go lubię wkurzać… Mam później taką wielką chorą satysfakcję…
Ren* - przezwisko Brendy, nadane przez Nica
Córka Nyks - Właściwa Droga
Malcolm S. Forbes powiedział kiedyś: „Zbyt wielu ludzi przecenia to, kim nie jest i nie docenia tego, kim jest.”...
niedziela, 15 listopada 2015
czwartek, 12 listopada 2015
Przenoszę bloga!!! Wyprowadzka!!!
Przenoszę bloga! Teraz zapraszam na adres:
https://www.wattpad.com/myworks/53689285-crka-nyks-waciwa-droga
Nie będą się już tutaj pojawiały rozdziały.
https://www.wattpad.com/myworks/53689285-crka-nyks-waciwa-droga
Nie będą się już tutaj pojawiały rozdziały.
sobota, 12 września 2015
LBA!!!
Zostałam nominowan przez bloga esencja-dla-duszy.blogspot.com
1. Co Cię popchnęło w stronę blogowania?
Chciałam spróbować pisać, sama swoje opowiadanie. Najpierw były pomysły, później między nimi przebierałam… tak powstała na innym koncie historia trójki boskiego rodzeństwa. Później coś pchało mnie w stronę Dramione, Tomione, Hermiony Riddle jako córki Voldemorta, Hermiony w Slytherinie i Hermiony jako śmierciożercy.
2. Ulubiony kolor i dlaczego akurat ten?
Mam dwa ulubione kolory. Biały i czarny. Wzajemnie się wykluczają i pasują do wszystkiego. Są odświętne ale zarazem spokojne, stonowane i odpowiednie do mojej bladej cery i brązowych włosów. Neutralne, różnią się wszystkim ale jednak coś je łączy. Są od siebie zależne… Bez białego nie ma czarngo i na odwrót.
3. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?
Wykorzystywania. Tak, to ta najbardziej znienawidzona cecha. Kłamstwo da się przeżyć, pychę i chamstwo też. Szczerość do bólu da się zahamować ale wykorzystanie i zdrada są nieodwracalne i pozostawiają ślad w sercu i psychice. Zasklepiają się ale później powracają ze zdwojoną siłą…
4. Jaka jesteś? (cechy charakteru, zachowanie)
Odważna, tajemnicza, opanowana, skryta… Taka którą życie nauczyło chować emocje bo nie każdy chce je zobaczyć. Taką która wkłada maskę obojętności za każdym razem gdy z kimś rozmawia, taka która zawsze śmieje się nieszczerze i taką która steruje, oszukuje i gra… swoją odwieczną rolę. Osobą która jest z na niby pogodna lecz naprawdę lubi samotność i książki. Została wiele razy zraniona przez rodzinę ale postanowiła się nie dać i iść dalej. Mająca własny „lepszy” świat. Wyrzekająca się przyjaciół, łaski, litości i współczucia. Umiejętna aktorka, „niby” wesoła, zamknięta w sobie, uciekająca od problemów. Nie zaznałam w domu rodzinnym miłości, rozumiem że to Uczucie ale nie rozumiem jak można kochać, nie rozumiem tego uczucia, może z czasem ktoś nauczy mnie tego…
5. Twój wymarzony zawód z dzieciństwa?
W dzieciństwie nie planowałam swojej przyszłości… Ale teraz wiem że zostanę psychologiem/policjantem i wiem też że chce pomagać takim osobom jak ja. Osobom którym życie dało do wiwatu, którzy byli zawsze tymi „gorszymi” bo nie mieli markowych ubrań i innych wygów. Którzy trzymali się na uboczu a później rozkwitali i często zbaczali z właściwej drogi wybierając tą łatwiejszą…
6. Najśmieszniejsza sytuacja jaka przydarzyłam ci się w szkole, domu, podwórzu.
Nigdy szczerze się nie śmiałam, chyba że z kogoś głupoty lub idiotyzmu. Ale to i tak to samo.
7. Ulubione zwierzę i dlaczego akurat to?
Brak, nie mam zwierzęcia, nie miałam i nigdy nie będę mieć. Nie mam czasu.
8. Czy jest coś czego się boisz? Jeśli tak, to dlaczego?
Ludzie boją się tego czego nie znają, ja nie boję się ciemności bo często siedzę w oknie i patrzę na ulicę. Często zarywam noce by pomyśleć… czego można się bać? Mam dziwne uprzedzenia do ęży i trochę mnie przerażają ale to chyba wszystko…
9. Ulubione jedzonko?
Ja nie lubie żartów, są one głupie i nie rozumiem jak z tego można się śmiać. Nie zdrabniam wyrazów typu jedzenie – jedzonko. Tak to mówi mama do pięcioletniego dziecka gdy podaje obiad. Pizza
10. Co sądzisz o gejach, lesbijkach itp.?
A co mnie obchodzi kogoś orientacja seksualna? Mnie, nie wiem jak to nazwać… „Pociągają” chłopaki i tyle. Nie rozumiem o co tyle szumu… Jest gejem, trudno, niech będzie. Jest lesbą, to jej wybór.
11. Czym dla Ciebie jest prawdziwa miłość i czy już takowej doświadczyłeś?
Jeśli o to chodzi to mając trzynaście lat chodziłam już z sześcioma chłopakami. Pocałowałam chłopaka w wieku dwunastu. Nie, czekam na tego jedynego.
Moje pytania:
1. Jeśli miałabyś w swoje szesnaste urodziny wybrać swoją nadprzyrodzoną moc/talent był/a by to…
2. Chciał/a byś mieć bliźniacze rodzeństwo? Jeśli tak to dlaczego?
3. Jaki stosunek masz do ludzi innego wyznania, np.: muzułmanów, Żydów, świadków Jachowych?
4. Co skłoniło cię do napisania własnego bloga?
5. Wolisz starożytność (grecy, rzymianie, Egipcjanie) czy średniowiecze (rycerze, królowie)?
6. Twoi rodzice się rozwodzą, Z kim zostaniesz? Z mamą czy tatą?
7. Miałeś/aś wypadek w wyniku którego straciłeś/aś jeden ze zmysłów. Jaki byłby to zmysł?
8. Ulubiony kolor? Sport? Dzień tygodnia? Dlaczego właśnie on?
9. Masz wybór, umierasz w obronie osoby którą kochasz i trafiasz do nieba lub zostajesz na ziemi by być blisko swojej drugiej połówki.
10. Czytasz książkę… w pewnym momencie zostajesz wciągnięty do niej i jesteś jednym z bohaterów. Do jakiej książki z chęcią byś się przeniósł?
11. Jesteś realistą, optymistą czy pesymistą?
Nominuję:
1. gdy-wstanie-swit-dramione.blogspot.com
2. percicoloveboys.blogspot.com
3 freshwater-stories.blogspot.com
4. avengersmojswiat.blogspot.com
5. kraina-kaktosow.blogspot.com
6. magic-death-chb.blogspot.com
7. demigodofbrooklyn.blogspot.com
8. praeditos-z-hogwartu.blogspot.com
9. camphalfbloodvenna.blogspot.com
10. historia-ondiny.blogspot.com
11. kociara.blogspot.com
1. Co Cię popchnęło w stronę blogowania?
Chciałam spróbować pisać, sama swoje opowiadanie. Najpierw były pomysły, później między nimi przebierałam… tak powstała na innym koncie historia trójki boskiego rodzeństwa. Później coś pchało mnie w stronę Dramione, Tomione, Hermiony Riddle jako córki Voldemorta, Hermiony w Slytherinie i Hermiony jako śmierciożercy.
2. Ulubiony kolor i dlaczego akurat ten?
Mam dwa ulubione kolory. Biały i czarny. Wzajemnie się wykluczają i pasują do wszystkiego. Są odświętne ale zarazem spokojne, stonowane i odpowiednie do mojej bladej cery i brązowych włosów. Neutralne, różnią się wszystkim ale jednak coś je łączy. Są od siebie zależne… Bez białego nie ma czarngo i na odwrót.
3. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?
Wykorzystywania. Tak, to ta najbardziej znienawidzona cecha. Kłamstwo da się przeżyć, pychę i chamstwo też. Szczerość do bólu da się zahamować ale wykorzystanie i zdrada są nieodwracalne i pozostawiają ślad w sercu i psychice. Zasklepiają się ale później powracają ze zdwojoną siłą…
4. Jaka jesteś? (cechy charakteru, zachowanie)
Odważna, tajemnicza, opanowana, skryta… Taka którą życie nauczyło chować emocje bo nie każdy chce je zobaczyć. Taką która wkłada maskę obojętności za każdym razem gdy z kimś rozmawia, taka która zawsze śmieje się nieszczerze i taką która steruje, oszukuje i gra… swoją odwieczną rolę. Osobą która jest z na niby pogodna lecz naprawdę lubi samotność i książki. Została wiele razy zraniona przez rodzinę ale postanowiła się nie dać i iść dalej. Mająca własny „lepszy” świat. Wyrzekająca się przyjaciół, łaski, litości i współczucia. Umiejętna aktorka, „niby” wesoła, zamknięta w sobie, uciekająca od problemów. Nie zaznałam w domu rodzinnym miłości, rozumiem że to Uczucie ale nie rozumiem jak można kochać, nie rozumiem tego uczucia, może z czasem ktoś nauczy mnie tego…
5. Twój wymarzony zawód z dzieciństwa?
W dzieciństwie nie planowałam swojej przyszłości… Ale teraz wiem że zostanę psychologiem/policjantem i wiem też że chce pomagać takim osobom jak ja. Osobom którym życie dało do wiwatu, którzy byli zawsze tymi „gorszymi” bo nie mieli markowych ubrań i innych wygów. Którzy trzymali się na uboczu a później rozkwitali i często zbaczali z właściwej drogi wybierając tą łatwiejszą…
6. Najśmieszniejsza sytuacja jaka przydarzyłam ci się w szkole, domu, podwórzu.
Nigdy szczerze się nie śmiałam, chyba że z kogoś głupoty lub idiotyzmu. Ale to i tak to samo.
7. Ulubione zwierzę i dlaczego akurat to?
Brak, nie mam zwierzęcia, nie miałam i nigdy nie będę mieć. Nie mam czasu.
8. Czy jest coś czego się boisz? Jeśli tak, to dlaczego?
Ludzie boją się tego czego nie znają, ja nie boję się ciemności bo często siedzę w oknie i patrzę na ulicę. Często zarywam noce by pomyśleć… czego można się bać? Mam dziwne uprzedzenia do ęży i trochę mnie przerażają ale to chyba wszystko…
9. Ulubione jedzonko?
Ja nie lubie żartów, są one głupie i nie rozumiem jak z tego można się śmiać. Nie zdrabniam wyrazów typu jedzenie – jedzonko. Tak to mówi mama do pięcioletniego dziecka gdy podaje obiad. Pizza
10. Co sądzisz o gejach, lesbijkach itp.?
A co mnie obchodzi kogoś orientacja seksualna? Mnie, nie wiem jak to nazwać… „Pociągają” chłopaki i tyle. Nie rozumiem o co tyle szumu… Jest gejem, trudno, niech będzie. Jest lesbą, to jej wybór.
11. Czym dla Ciebie jest prawdziwa miłość i czy już takowej doświadczyłeś?
Jeśli o to chodzi to mając trzynaście lat chodziłam już z sześcioma chłopakami. Pocałowałam chłopaka w wieku dwunastu. Nie, czekam na tego jedynego.
Moje pytania:
1. Jeśli miałabyś w swoje szesnaste urodziny wybrać swoją nadprzyrodzoną moc/talent był/a by to…
2. Chciał/a byś mieć bliźniacze rodzeństwo? Jeśli tak to dlaczego?
3. Jaki stosunek masz do ludzi innego wyznania, np.: muzułmanów, Żydów, świadków Jachowych?
4. Co skłoniło cię do napisania własnego bloga?
5. Wolisz starożytność (grecy, rzymianie, Egipcjanie) czy średniowiecze (rycerze, królowie)?
6. Twoi rodzice się rozwodzą, Z kim zostaniesz? Z mamą czy tatą?
7. Miałeś/aś wypadek w wyniku którego straciłeś/aś jeden ze zmysłów. Jaki byłby to zmysł?
8. Ulubiony kolor? Sport? Dzień tygodnia? Dlaczego właśnie on?
9. Masz wybór, umierasz w obronie osoby którą kochasz i trafiasz do nieba lub zostajesz na ziemi by być blisko swojej drugiej połówki.
10. Czytasz książkę… w pewnym momencie zostajesz wciągnięty do niej i jesteś jednym z bohaterów. Do jakiej książki z chęcią byś się przeniósł?
11. Jesteś realistą, optymistą czy pesymistą?
Nominuję:
1. gdy-wstanie-swit-dramione.blogspot.com
2. percicoloveboys.blogspot.com
3 freshwater-stories.blogspot.com
4. avengersmojswiat.blogspot.com
5. kraina-kaktosow.blogspot.com
6. magic-death-chb.blogspot.com
7. demigodofbrooklyn.blogspot.com
8. praeditos-z-hogwartu.blogspot.com
9. camphalfbloodvenna.blogspot.com
10. historia-ondiny.blogspot.com
11. kociara.blogspot.com
piątek, 28 sierpnia 2015
Rozdział 8
Zapraszam do czytania i komentowania
~Nieznana
Byłam w jaskini. Ze ścian wyrastały stalagmity i stalaktyty. Szłam przed siebie, w grocie panował półmrok. Było ciemno, zimno i wilgotno. Co jakiś czas kilka kropel wody spływało ze skał i rozbijało się o podłoże.
- Brendo! Nie każ mi na ciebie czekać!
Wołała mnie. Gaja mnie wołała. Co chciała? Torturować mnie? Jeśli tak to było źle. Już wyobrażałam sobie wszystkie możliwe katusze. ..
Szłam kolejnym korytarzem. Stąpałam ostrożnie, tak by się nie potknąć, po śliskiej ziemi. Wszędzie było czuć smród rozkładu, tory po jakimś asie zmieniał się w przyjemny zapach kwiatów.
Na końcu tunelu znajdowała się komnata. A w niej, na dywanie z roślin, siedziała młoda kobieta. Miała na oko trzydzieści lat i brązowe włosy. Jej opalona skóra odcieniem przypominała kawę z mlekiem. Unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Medytowała.
- Wreszcie – szepnęła – długo na ciebie czekałam.
- Pani – ukłoniłam się i podeszłam do Gai
Kobieta otworzyła oczy. Miała takie ładne brązowe tęczówki z domieszką zielonego. Spojrzała na mnie.
- Jak idzie plan?
- Doskonale pani, herosi zmierzają do Montrealu a zaraz potem mają udać się do Arizony.
- Świetnie, wszystko idzie jak po sznurku, jeszcze kilka dni zagrasz przejętą misją a następnie zabijesz Nicolasa di Angelo, syna Hadesa. Zagraża mi. Dzisiaj otrzymasz raport od Alishy córki Nike. Ona będzie dostarczać ci informacje.
- Tak pani – powiedziałam ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
Jak mogłabym zabić osobę do której coś czuję ale nie wiem jeszcze co? Czy on jest dla mnie tylko przyjacielem czy czuję do niego coś więcej? Tyle pytań, żadnej sensownej odpowiedzi… Cóż, muszę coś wymyślić, ostrzec go…
Zerwałam się z ziemi, za moimi plecami leżał Surikan. To był tylko sen, to był tylko głupi sen. Tylko koszmar, tylko koszmar. Ale za to jaki realny… Rozejrzałam się wokoło. Ognisko przede mną przygasało a rozżarzone gałęzie dopalały się, w powietrzu unosiły się cienkie stróżki dymu. Po położeniu słońca oszacowałam że jest coś około godziny siódmej. Dla niektórych za wcześnie ale dla mnie była to normalna pora pobudki. Gdy zasnęłam zwinęłam się w kłębek więc teraz muszę rozprostować nogi. Jaka ja byłam głupia! Pojechałam z Surikanem na przejażdżkę ale nie wzięłam plecaka z ekwipunkiem, żarciem i ubraniami. Postanowiłam wybrać się tam gdzie akurat jest rynek i zwinąć z bazarów jakieś ubrania, plecak i jakieś owoce, bułki. Cóż, najwyższy czas na miły spacerek ulicami Montrealu.
***
(z perspektywy Alishy – córki Nike)
Obudziłam się na podłodze, widocznie spadłam z łóżka. Wstałam z podłogi, otrzepałam kurz z piżamy i ruszyłam do łazienki. Po porannej toalecie już ubrana wyszłam do lasu. Musiałam skontaktować się z Brendą, tak jak Gaja powiedziała ta dziewczyna jest jej prawą ręką a ja mam być na razie szpiegiem w obozie.
Wyszłam z domku Nike, tej powalonej bogini zwycięstwa-męstwa. Przed domkiem siedział Liam, Julie, Selina i Score. Moje rodzeństwo które zdradziło bogów i przeszło na stronę Gai.
Zeszłam ze schodów i już miałam iść do lasu by powiadomić Brendę o planach Chejrona gdy ktoś złapał mnie za rękę. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Liama.
- Gdzie idziesz? – zapytał marszcząc brwi
- Do lasu, Brenda czeka na raport. A teraz mnie puść – rozkazałam i puściłam się biegiem w stronę sosny Thalii. Gdy zniknęłam za pierwszymi drzewami zwolniłam tępo ale wciąż biegłam. Po dotarciu do strumienia uklękłam, wyciągnęłam z sakiewki obola, rozpryskałam wodę ze źródełka tak by stworzyła się tam tęcza po czym wrzuciłam do niej monetę.
- Brenda di Angelo – powiedziałam i już po chwili zobaczyłam przed sobą twarz córki nocy.
Dziewczyna chyba szła przed chwilą ścieżką w lesie. Na jej twarzy malowało się zamyślenie może zakłopotanie. Nie byłam dobra w odczytywaniu emocji.
- Jak idą przygotowania do powstania? – spytałam, w tego co udało mi się dowiedzieć wszyscy herosi którzy byli po stronie tytanów mieli wzniecić niedługo powstanie. Ja miałam nimi dowodzić.
- Wszystko prawie gotowe. Pozbyliśmy się Percy’ego Jacksona, wyjechał dzisiaj o siódmej, z tego co wiem do obozu rzymian. Ma przyjechać z Jasonem, Frankiem, Hazel i Dakotą. Nico wczoraj wieczorem ruszył za tobą do Montrealu. – gdy wypowiadałam ostatnie słowa twarz Brendy zasnuła się chmurami
- Percy i Jason, jacy oni upierdliwi – westchnęła - Z Rianem* zastaw na nich pułapkę. Wpadną i po sprawie. A później… - przerwała w pół zdania i zaczęła oglądać swoje paznokcie – A później okup? Nie to za proste. A może tortury… jakieś chore wizje, albo… MAM!!! Pamięć, woda z Lete w domku Hypnosa. Wyczyść im pamięć… Tak, niech ją stracą. To wasze zadanie. Gdy nic nie będą pamiętali przekabaćcie ich na stronę Gai. Zaprowadzicie ich do mnie, a tam złożą tytanom przysięgę wierności.
Kiwnęłam głową na znak że zrozumiałam polecenie.
- Brendo, Gaja powiedział że musimy się śpieszyć. Masz zebrać w ciągu miesiąca wszystkich gigantów. W cztery dni by dotrzesz do Enkeladoksa, przedstaw mu plan a potem śpiesz do… - przerwałam rozmowę, ktoś mnie obserwował - Chwała Gai – powiedziałam po czym przerwałam połączenie
Ktoś się mi przyglądał. Tego byłam w stu procentach pewna. Postanowiłam zdać się na instynkt dziecka Nike.
„Jak wypadnie awers to idę na północ a jak rewers to na południe” – pomyślałam po czym rzuciłam monetę wysoko w górę…
Gdy już miałam ją złapać ktoś mi przeszkodził. Napastnik szybko zakrył mi usta dłonią by nie było słychać jaki krzyczę po pomoc. Próbowałam krzyczeć, wyrwać się, kopałam i biłam. Na nic. Porywacz uderzył mnie w głowę jakimś przedmiotem. Przed moimi oczami zatańczyły czarne plamki, tak zwane mroczki… Straciłam świadomość…
***
Mi się podoba. Najwięcej trudności miałam z charakterem Alishy, uporałam się z tym i oto przeczytaliście ósmy rozdział.
*Rian – syn Hefajstosa, sługa Gai, stworzony przeze mnie na szczytny cel w postaci tego opowiadania/historii
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
~Nieznana
Byłam w jaskini. Ze ścian wyrastały stalagmity i stalaktyty. Szłam przed siebie, w grocie panował półmrok. Było ciemno, zimno i wilgotno. Co jakiś czas kilka kropel wody spływało ze skał i rozbijało się o podłoże.
- Brendo! Nie każ mi na ciebie czekać!
Wołała mnie. Gaja mnie wołała. Co chciała? Torturować mnie? Jeśli tak to było źle. Już wyobrażałam sobie wszystkie możliwe katusze. ..
Szłam kolejnym korytarzem. Stąpałam ostrożnie, tak by się nie potknąć, po śliskiej ziemi. Wszędzie było czuć smród rozkładu, tory po jakimś asie zmieniał się w przyjemny zapach kwiatów.
Na końcu tunelu znajdowała się komnata. A w niej, na dywanie z roślin, siedziała młoda kobieta. Miała na oko trzydzieści lat i brązowe włosy. Jej opalona skóra odcieniem przypominała kawę z mlekiem. Unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Medytowała.
- Wreszcie – szepnęła – długo na ciebie czekałam.
- Pani – ukłoniłam się i podeszłam do Gai
Kobieta otworzyła oczy. Miała takie ładne brązowe tęczówki z domieszką zielonego. Spojrzała na mnie.
- Jak idzie plan?
- Doskonale pani, herosi zmierzają do Montrealu a zaraz potem mają udać się do Arizony.
- Świetnie, wszystko idzie jak po sznurku, jeszcze kilka dni zagrasz przejętą misją a następnie zabijesz Nicolasa di Angelo, syna Hadesa. Zagraża mi. Dzisiaj otrzymasz raport od Alishy córki Nike. Ona będzie dostarczać ci informacje.
- Tak pani – powiedziałam ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
Jak mogłabym zabić osobę do której coś czuję ale nie wiem jeszcze co? Czy on jest dla mnie tylko przyjacielem czy czuję do niego coś więcej? Tyle pytań, żadnej sensownej odpowiedzi… Cóż, muszę coś wymyślić, ostrzec go…
Zerwałam się z ziemi, za moimi plecami leżał Surikan. To był tylko sen, to był tylko głupi sen. Tylko koszmar, tylko koszmar. Ale za to jaki realny… Rozejrzałam się wokoło. Ognisko przede mną przygasało a rozżarzone gałęzie dopalały się, w powietrzu unosiły się cienkie stróżki dymu. Po położeniu słońca oszacowałam że jest coś około godziny siódmej. Dla niektórych za wcześnie ale dla mnie była to normalna pora pobudki. Gdy zasnęłam zwinęłam się w kłębek więc teraz muszę rozprostować nogi. Jaka ja byłam głupia! Pojechałam z Surikanem na przejażdżkę ale nie wzięłam plecaka z ekwipunkiem, żarciem i ubraniami. Postanowiłam wybrać się tam gdzie akurat jest rynek i zwinąć z bazarów jakieś ubrania, plecak i jakieś owoce, bułki. Cóż, najwyższy czas na miły spacerek ulicami Montrealu.
***
(z perspektywy Alishy – córki Nike)
Obudziłam się na podłodze, widocznie spadłam z łóżka. Wstałam z podłogi, otrzepałam kurz z piżamy i ruszyłam do łazienki. Po porannej toalecie już ubrana wyszłam do lasu. Musiałam skontaktować się z Brendą, tak jak Gaja powiedziała ta dziewczyna jest jej prawą ręką a ja mam być na razie szpiegiem w obozie.
Wyszłam z domku Nike, tej powalonej bogini zwycięstwa-męstwa. Przed domkiem siedział Liam, Julie, Selina i Score. Moje rodzeństwo które zdradziło bogów i przeszło na stronę Gai.
Zeszłam ze schodów i już miałam iść do lasu by powiadomić Brendę o planach Chejrona gdy ktoś złapał mnie za rękę. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Liama.
- Gdzie idziesz? – zapytał marszcząc brwi
- Do lasu, Brenda czeka na raport. A teraz mnie puść – rozkazałam i puściłam się biegiem w stronę sosny Thalii. Gdy zniknęłam za pierwszymi drzewami zwolniłam tępo ale wciąż biegłam. Po dotarciu do strumienia uklękłam, wyciągnęłam z sakiewki obola, rozpryskałam wodę ze źródełka tak by stworzyła się tam tęcza po czym wrzuciłam do niej monetę.
- Brenda di Angelo – powiedziałam i już po chwili zobaczyłam przed sobą twarz córki nocy.
Dziewczyna chyba szła przed chwilą ścieżką w lesie. Na jej twarzy malowało się zamyślenie może zakłopotanie. Nie byłam dobra w odczytywaniu emocji.
- Jak idą przygotowania do powstania? – spytałam, w tego co udało mi się dowiedzieć wszyscy herosi którzy byli po stronie tytanów mieli wzniecić niedługo powstanie. Ja miałam nimi dowodzić.
- Wszystko prawie gotowe. Pozbyliśmy się Percy’ego Jacksona, wyjechał dzisiaj o siódmej, z tego co wiem do obozu rzymian. Ma przyjechać z Jasonem, Frankiem, Hazel i Dakotą. Nico wczoraj wieczorem ruszył za tobą do Montrealu. – gdy wypowiadałam ostatnie słowa twarz Brendy zasnuła się chmurami
- Percy i Jason, jacy oni upierdliwi – westchnęła - Z Rianem* zastaw na nich pułapkę. Wpadną i po sprawie. A później… - przerwała w pół zdania i zaczęła oglądać swoje paznokcie – A później okup? Nie to za proste. A może tortury… jakieś chore wizje, albo… MAM!!! Pamięć, woda z Lete w domku Hypnosa. Wyczyść im pamięć… Tak, niech ją stracą. To wasze zadanie. Gdy nic nie będą pamiętali przekabaćcie ich na stronę Gai. Zaprowadzicie ich do mnie, a tam złożą tytanom przysięgę wierności.
Kiwnęłam głową na znak że zrozumiałam polecenie.
- Brendo, Gaja powiedział że musimy się śpieszyć. Masz zebrać w ciągu miesiąca wszystkich gigantów. W cztery dni by dotrzesz do Enkeladoksa, przedstaw mu plan a potem śpiesz do… - przerwałam rozmowę, ktoś mnie obserwował - Chwała Gai – powiedziałam po czym przerwałam połączenie
Ktoś się mi przyglądał. Tego byłam w stu procentach pewna. Postanowiłam zdać się na instynkt dziecka Nike.
„Jak wypadnie awers to idę na północ a jak rewers to na południe” – pomyślałam po czym rzuciłam monetę wysoko w górę…
Gdy już miałam ją złapać ktoś mi przeszkodził. Napastnik szybko zakrył mi usta dłonią by nie było słychać jaki krzyczę po pomoc. Próbowałam krzyczeć, wyrwać się, kopałam i biłam. Na nic. Porywacz uderzył mnie w głowę jakimś przedmiotem. Przed moimi oczami zatańczyły czarne plamki, tak zwane mroczki… Straciłam świadomość…
***
Mi się podoba. Najwięcej trudności miałam z charakterem Alishy, uporałam się z tym i oto przeczytaliście ósmy rozdział.
*Rian – syn Hefajstosa, sługa Gai, stworzony przeze mnie na szczytny cel w postaci tego opowiadania/historii
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
wtorek, 18 sierpnia 2015
Rozdział 7
Zapraszam do czytania i komentowania
~Nieznana
Biegłam za tym czymś biegnącym. Podejrzewałam że jest to jakieś zwierzę. Koń? Tak to był koń…
Czarny, wyglądający jakby był stworzony z wichury lub burzy. Jego grzywa powiewałam na wietrze. Stanęłam wpatrując się w jego oczy. Czarne oczy. Zrozumiałam że okazuje mi respekt. Dla niego jestem równa. Na tej samej pozycji. Podeszłam do jak się zdaje Surikana, nie wiedziałam skąd znam to imię ale na pewno nie z mitologii greckiej ani rzymskiej. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku a ten powoli, bardzo powoli, zbliżył się do mnie i powąchał moją dłoń. Parsknął.
- Nazywasz się Surikan? Zgadza się?
Koń pokiwał łbem po czym zrobił krok w moją stronę w wyniku czego moja dłoń głaskała go. Czułam że to będzie mój koń-przyjaciel, i chyba już zdawałam sobie sprawę z tego że to koń zesłany przez moją matkę.
- Jedziemy jutro do Kalifornii. A ja nie mam pegaza. – szepnęłam
Surikan spojrzał na mnie po czym rozwinął niewidoczne dotąd skrzydła czarne jak noc i przypominające mgłę.
- Już wiem kim jesteś!!! Jesteś koniem ciągnącym rydwan mojej matki! To właśnie ty i Inne konie rozsiewacie na ziemi noc! – podeszłam do niego bliżej i dotknęłam jego grzbietu.
- Ty jesteś moim koniem? Koniem którego heros dostaje od któregoś z bogów raz na 500 lat?
Wtedy pod przypływem emocji wsiadłam na niego i ruszyliśmy kłusem przez las. Czułam się wolna od wszystkich myśli, trosk i żądań, wiatr wiał mi prosto w twarz. Moje włosy falowały pod wpływem prędkości jaką biegł Surikan. Mijaliśmy wsie, miasta, osady, rzeki i jeziora. Co ja mówię! Nie mijaliśmy jezior! Surikan po nich biegł. Postój zrobiliśmy dopiero w lesie pod Montrealem. Jechalibyśmy dalej gdyby nie to że mój koń wyczuł jakieś 50-60 kilometrów stąd gorgony.
***
Rano, Wielki Dom
Wszyscy jadący na misję prócz Brendy czekali pod Wielkim Domem, jednak córki Nyks nie było widać. Chejron przechadzał się po balkonie w tą i z powrotem gdy nagle w tęczy ukazała się postać dziewczyny o czarnych włosach, równie ciemnych oczach i nienaturalnie jasnej cerze. Wszyscy jak oparzeni zerwali się ze schodów i tłoczyli się przed hologramem.
- Brendo! Co to ma znaczyć!?! Gdzieś ty się podziała? – spytał z wyrzutem Chejron zatrzymując się w pół kroku.
- Byłam na przejażdżce razem z Surikanem. – odezwała się córka bogini nocy po czym odsunęła się trochę by pokazać innym konia ciemności
Centaur patrząc na projekcję nerwowo potrząsał głową chyba nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Tym Surikanem? Legendarnym koniem Nyks? – dziewczyna przytaknęła mu skinieniem głowy – To twój koń?
- Nooo – odparła niezbyt inteligentnie – To czekam na was… - koń chodzący za nią prychnął – czekamy na was w lesie na obrzeżach Montrealu.
Projekcja ukazująca czarnowłosą dziewczynę przez chwilę migotała by w końcu zniknąć na dobre z oczu zdziwionym obozowiczom. Uczestnicy misji zwrócili się do Chejrona i czekali aż ten zacznie mówić. Wszystkim wydawało się podejrzane to iż Brenda w środku nocy jeździła konno ale tylko Alisha rozumiała że to ona jest najważniejszą sługą Gai. A ona jako córka Nike jej pomoże…
- To znaczy że wyruszacie wpierw do Montrealu po Brendę. – zauważył Chejron po czym dodał – Strzeżcie się i uważajcie w nocy, nie wiadomo co się może wydarzyć. I mam wszelaką nadzieję że wrócicie z tej misji cali, zdrowi i żywi. – centaur wiedział że z córką Nyks jest coś nie tak ale nie przeczuwał że to ona…
***
Jestem średnio zadowolona, trochę krótki. No dobra bardzo krótki. Ale nie mam ostatnio weny a obiecałam samej sobie że musze skończyć ten blog. Przepraszam że naciągam daty!
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
~Nieznana
Biegłam za tym czymś biegnącym. Podejrzewałam że jest to jakieś zwierzę. Koń? Tak to był koń…
Czarny, wyglądający jakby był stworzony z wichury lub burzy. Jego grzywa powiewałam na wietrze. Stanęłam wpatrując się w jego oczy. Czarne oczy. Zrozumiałam że okazuje mi respekt. Dla niego jestem równa. Na tej samej pozycji. Podeszłam do jak się zdaje Surikana, nie wiedziałam skąd znam to imię ale na pewno nie z mitologii greckiej ani rzymskiej. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku a ten powoli, bardzo powoli, zbliżył się do mnie i powąchał moją dłoń. Parsknął.
- Nazywasz się Surikan? Zgadza się?
Koń pokiwał łbem po czym zrobił krok w moją stronę w wyniku czego moja dłoń głaskała go. Czułam że to będzie mój koń-przyjaciel, i chyba już zdawałam sobie sprawę z tego że to koń zesłany przez moją matkę.
- Jedziemy jutro do Kalifornii. A ja nie mam pegaza. – szepnęłam
Surikan spojrzał na mnie po czym rozwinął niewidoczne dotąd skrzydła czarne jak noc i przypominające mgłę.
- Już wiem kim jesteś!!! Jesteś koniem ciągnącym rydwan mojej matki! To właśnie ty i Inne konie rozsiewacie na ziemi noc! – podeszłam do niego bliżej i dotknęłam jego grzbietu.
- Ty jesteś moim koniem? Koniem którego heros dostaje od któregoś z bogów raz na 500 lat?
Wtedy pod przypływem emocji wsiadłam na niego i ruszyliśmy kłusem przez las. Czułam się wolna od wszystkich myśli, trosk i żądań, wiatr wiał mi prosto w twarz. Moje włosy falowały pod wpływem prędkości jaką biegł Surikan. Mijaliśmy wsie, miasta, osady, rzeki i jeziora. Co ja mówię! Nie mijaliśmy jezior! Surikan po nich biegł. Postój zrobiliśmy dopiero w lesie pod Montrealem. Jechalibyśmy dalej gdyby nie to że mój koń wyczuł jakieś 50-60 kilometrów stąd gorgony.
***
Rano, Wielki Dom
Wszyscy jadący na misję prócz Brendy czekali pod Wielkim Domem, jednak córki Nyks nie było widać. Chejron przechadzał się po balkonie w tą i z powrotem gdy nagle w tęczy ukazała się postać dziewczyny o czarnych włosach, równie ciemnych oczach i nienaturalnie jasnej cerze. Wszyscy jak oparzeni zerwali się ze schodów i tłoczyli się przed hologramem.
- Brendo! Co to ma znaczyć!?! Gdzieś ty się podziała? – spytał z wyrzutem Chejron zatrzymując się w pół kroku.
- Byłam na przejażdżce razem z Surikanem. – odezwała się córka bogini nocy po czym odsunęła się trochę by pokazać innym konia ciemności
Centaur patrząc na projekcję nerwowo potrząsał głową chyba nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Tym Surikanem? Legendarnym koniem Nyks? – dziewczyna przytaknęła mu skinieniem głowy – To twój koń?
- Nooo – odparła niezbyt inteligentnie – To czekam na was… - koń chodzący za nią prychnął – czekamy na was w lesie na obrzeżach Montrealu.
Projekcja ukazująca czarnowłosą dziewczynę przez chwilę migotała by w końcu zniknąć na dobre z oczu zdziwionym obozowiczom. Uczestnicy misji zwrócili się do Chejrona i czekali aż ten zacznie mówić. Wszystkim wydawało się podejrzane to iż Brenda w środku nocy jeździła konno ale tylko Alisha rozumiała że to ona jest najważniejszą sługą Gai. A ona jako córka Nike jej pomoże…
- To znaczy że wyruszacie wpierw do Montrealu po Brendę. – zauważył Chejron po czym dodał – Strzeżcie się i uważajcie w nocy, nie wiadomo co się może wydarzyć. I mam wszelaką nadzieję że wrócicie z tej misji cali, zdrowi i żywi. – centaur wiedział że z córką Nyks jest coś nie tak ale nie przeczuwał że to ona…
***
Jestem średnio zadowolona, trochę krótki. No dobra bardzo krótki. Ale nie mam ostatnio weny a obiecałam samej sobie że musze skończyć ten blog. Przepraszam że naciągam daty!
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
piątek, 24 lipca 2015
Rozdział 6
Zapraszam do czytania i komentowania.
Przepraszam was, ale przez ten tydzień rozdział nie będzie ponieważ wyjeżdżam.
Spodziewajcie się rozdział po przyszłym piątku.
~Nieznana
Stałam na pustej polanie.
- Mam wrócić do Obozu? – spytałam Gaję
- Oczywiście że musisz wrócić, za kilka dni wyruszysz na misję a gdy dotrzesz do góry Mount Diablo zdradź ich. Zniknij w nocy, pójdź do Enkeladoksa, giganta który pokona Atenę. Zastaw na nich pułapkę. Będą przynętą po której dotrze do nas ta córka Ateny i inni herosi którzy próbują mnie na nowo uśpić.
Rozejrzałam się dookoła
- Czy w obozie mam jakichś sprzymierzeńców?
- Tak, około siedemdziesięciu. Dzieci Nike oraz Nemezis bo ich jest najwięcej pomogą Ci uwięzić Percy’ego Jacksona, Jasona Grace i Nicolasa di Angelo. Oni najbardziej nam zagrażają.
- Gajo co z Obozem Jupiter?
- Nie martw się o to. Moja sługa, Leah córka Eola, z Obozu rzymian zajmie się tym. Gdy wzniecicie bunt on dołączy do ciebie córko nocy. Będziecie dowódcami. Znajdziesz ją na górze. Na górze Mount Diablo… Mount Diablo… Mount Diablo… - dało się słychać echo ostatnich słów, przeszedł mnie dreszcz
Wyobraziłam sobie Obóz Herosów. Zobaczyłam te same czarne drzwi które otwierały się ukazując miejsce w którym chciałam się znaleźć. Przekroczyłam próg, stałam przed domkiem Nyks. Zauważyłam że wszyscy obozowicze kierują się w stronę amfiteatru. Jaka ja jestem głupia! Dziś ognisko!
Jako jedyna siedziałam na ławce Nyks. Zazdrościłam trochę dzieciom innych bogów tego że mają rodzeństwo, że nie muszą siedzieć same przy posiłkach, tego że razem mieszkają, ale to już przeszłość.
Kilka dziewczyn od Apollina wstało z ławki i zaczęło śpiewać piosenkę:
Kelly Clarkson: Stronger
You know the bed feels warmer
Sleeping here alone
You know I dream in color
And do the things I want
You think you've got the best of me
Think you've had the last laugh
Bet you think that everything good is gone
Think you left me broken down
Think that I'd come running back
Baby you don't know me
'Cause you're dead wrong
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
You heard that I was starting over with someone new
They told you I was moving on over you
You didn't thing that I'd come back
I'd come back swinging
You try to break me but you see
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
Thanks to you I got a new thing started
Thanks to you I'm not the broken hearted
Thanks to you I'm finally thinking about me
You know in the end the day I left was just my beginning
In the end...
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
Gdy skończyły śpiewać, ze swojego miejsca wstał Chejron.
- Drodzy obozowicze! – zagrzmiał – Nasza wyrocznia, Rachel wypowiedział dziś przepowiednię. Moja droga mogłobyś powtórzyć?
Wyrocznia skinęła głową, wstała ze swojego miejsca podeszła do Chejrona i zaczęła mówić
Ja muszę zdradzić, muszę szpiegować.
- Kolejna wielka przepowiednia. – powiedział Chejron – Annabeth? Co o tym sądzisz?
Córka Ateny wstała z ławki przeznaczonej dla dzieci bogini mądrości.
- Dwa pierwsze wersy mówią dokładnie że Gaja i Uranos już się przebudzają, a co za tym idzie są niebezpieczeństwem dla bogów, herosów i ludzi.
Chejron pokiwał głową.
- Przepowiednia mówi o szpiegu, czyli kimś kto jest już łącznikiem z Gają i Obozem. Prawdopodobnie już wysyła informacje. Natomiast Wieczny Las to albo świątynia Artemidy albo las deszczowy. Kolejne linijki mówią o tym że ktoś zdradzi nas niedługo bo służy tytanom. – Córka Ateny zajęła miejsce obok swojego brata Malcolma.
- Wiemy na pewno – zaczął Chejron – że na misję musi pojechać dziecko Apolla. Ktoś chętny?
Jedna osoba podniosła rękę.
- James, dobrze, chodź na środek. A teraz ktoś od Nike.
W górę powędrowały trzy dłonie.
- Julie jesteś za młoda - powiedział do dziewczyny mającej na oko jedenaście lat i zwrócił się do grupowego - Liam byłeś na dwóch misjach daj szansę innym – jego wzrok padł na trzecią osobę – Alisha zapraszam. – dziewczyna była wyraźnie uradowana decyzją Chejrona, może mi się wydawało ale ona miała dokładnie taką samą jak ja bransoletkę.
- Demeter?
Dwie osoby chętne.
- Nie. Ty Jenny na pewno nie jedziesz. Liam chodź. – zawołał chłopaka – A teraz ktoś od Aresa?
Wszyscy chętni
- Wy czterej macie karę. Paul – wywołał chłopaka – Od Nyks mamy tylko Brendę
Powędrowałam do Chejrona…
- Wyruszycie jutro o świcie. Proszę jeszcze dziś wybrać sobie pegazy.
Godzinę później
Siedziałam przed domkiem Nyks. Nie mogłam spać, śnił mi się Nico, Selina i Leo. Byli przykuci do ściany kajdanami z niebiańskiego spiżu.
- Jak mogłaś? – spytał Nico – A ja Ci ufałem.
Skupiłam wzrok na pasących się oddali pegazach. Nocą wychodzą z boksów i spacerują po obozie.
Jakiś czarny kształt przemknął mi przed oczami. To coś biegło, tego byłam pewna. Ruszyłam w pościg.
***
Eol – bóg wiatrów. Rzymska forma: Eol
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
Przepraszam was, ale przez ten tydzień rozdział nie będzie ponieważ wyjeżdżam.
Spodziewajcie się rozdział po przyszłym piątku.
~Nieznana
Stałam na pustej polanie.
- Mam wrócić do Obozu? – spytałam Gaję
- Oczywiście że musisz wrócić, za kilka dni wyruszysz na misję a gdy dotrzesz do góry Mount Diablo zdradź ich. Zniknij w nocy, pójdź do Enkeladoksa, giganta który pokona Atenę. Zastaw na nich pułapkę. Będą przynętą po której dotrze do nas ta córka Ateny i inni herosi którzy próbują mnie na nowo uśpić.
Rozejrzałam się dookoła
- Czy w obozie mam jakichś sprzymierzeńców?
- Tak, około siedemdziesięciu. Dzieci Nike oraz Nemezis bo ich jest najwięcej pomogą Ci uwięzić Percy’ego Jacksona, Jasona Grace i Nicolasa di Angelo. Oni najbardziej nam zagrażają.
- Gajo co z Obozem Jupiter?
- Nie martw się o to. Moja sługa, Leah córka Eola, z Obozu rzymian zajmie się tym. Gdy wzniecicie bunt on dołączy do ciebie córko nocy. Będziecie dowódcami. Znajdziesz ją na górze. Na górze Mount Diablo… Mount Diablo… Mount Diablo… - dało się słychać echo ostatnich słów, przeszedł mnie dreszcz
Wyobraziłam sobie Obóz Herosów. Zobaczyłam te same czarne drzwi które otwierały się ukazując miejsce w którym chciałam się znaleźć. Przekroczyłam próg, stałam przed domkiem Nyks. Zauważyłam że wszyscy obozowicze kierują się w stronę amfiteatru. Jaka ja jestem głupia! Dziś ognisko!
Jako jedyna siedziałam na ławce Nyks. Zazdrościłam trochę dzieciom innych bogów tego że mają rodzeństwo, że nie muszą siedzieć same przy posiłkach, tego że razem mieszkają, ale to już przeszłość.
Kilka dziewczyn od Apollina wstało z ławki i zaczęło śpiewać piosenkę:
Kelly Clarkson: Stronger
You know the bed feels warmer
Sleeping here alone
You know I dream in color
And do the things I want
You think you've got the best of me
Think you've had the last laugh
Bet you think that everything good is gone
Think you left me broken down
Think that I'd come running back
Baby you don't know me
'Cause you're dead wrong
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
You heard that I was starting over with someone new
They told you I was moving on over you
You didn't thing that I'd come back
I'd come back swinging
You try to break me but you see
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
Thanks to you I got a new thing started
Thanks to you I'm not the broken hearted
Thanks to you I'm finally thinking about me
You know in the end the day I left was just my beginning
In the end...
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
Gdy skończyły śpiewać, ze swojego miejsca wstał Chejron.
- Drodzy obozowicze! – zagrzmiał – Nasza wyrocznia, Rachel wypowiedział dziś przepowiednię. Moja droga mogłobyś powtórzyć?
Wyrocznia skinęła głową, wstała ze swojego miejsca podeszła do Chejrona i zaczęła mówić
Ziemia i niebo się budzi
Zagrożenie wielkie niesie to dla ludzi
Szpieg jest już wśród nas
Musicie odwiedzić Wieczny Las
Lira, zwycięstwo, zboże, wojna i noc
Zdrajca ma ogromną moc
To heros nieśmiertelny
Gai i Uranosowi wierny
Zdradzi was niedługo
Bo to on jest sługą
Ja muszę zdradzić, muszę szpiegować.
- Kolejna wielka przepowiednia. – powiedział Chejron – Annabeth? Co o tym sądzisz?
Córka Ateny wstała z ławki przeznaczonej dla dzieci bogini mądrości.
- Dwa pierwsze wersy mówią dokładnie że Gaja i Uranos już się przebudzają, a co za tym idzie są niebezpieczeństwem dla bogów, herosów i ludzi.
Chejron pokiwał głową.
- Przepowiednia mówi o szpiegu, czyli kimś kto jest już łącznikiem z Gają i Obozem. Prawdopodobnie już wysyła informacje. Natomiast Wieczny Las to albo świątynia Artemidy albo las deszczowy. Kolejne linijki mówią o tym że ktoś zdradzi nas niedługo bo służy tytanom. – Córka Ateny zajęła miejsce obok swojego brata Malcolma.
- Wiemy na pewno – zaczął Chejron – że na misję musi pojechać dziecko Apolla. Ktoś chętny?
Jedna osoba podniosła rękę.
- James, dobrze, chodź na środek. A teraz ktoś od Nike.
W górę powędrowały trzy dłonie.
- Julie jesteś za młoda - powiedział do dziewczyny mającej na oko jedenaście lat i zwrócił się do grupowego - Liam byłeś na dwóch misjach daj szansę innym – jego wzrok padł na trzecią osobę – Alisha zapraszam. – dziewczyna była wyraźnie uradowana decyzją Chejrona, może mi się wydawało ale ona miała dokładnie taką samą jak ja bransoletkę.
- Demeter?
Dwie osoby chętne.
- Nie. Ty Jenny na pewno nie jedziesz. Liam chodź. – zawołał chłopaka – A teraz ktoś od Aresa?
Wszyscy chętni
- Wy czterej macie karę. Paul – wywołał chłopaka – Od Nyks mamy tylko Brendę
Powędrowałam do Chejrona…
- Wyruszycie jutro o świcie. Proszę jeszcze dziś wybrać sobie pegazy.
Godzinę później
Siedziałam przed domkiem Nyks. Nie mogłam spać, śnił mi się Nico, Selina i Leo. Byli przykuci do ściany kajdanami z niebiańskiego spiżu.
- Jak mogłaś? – spytał Nico – A ja Ci ufałem.
Skupiłam wzrok na pasących się oddali pegazach. Nocą wychodzą z boksów i spacerują po obozie.
Jakiś czarny kształt przemknął mi przed oczami. To coś biegło, tego byłam pewna. Ruszyłam w pościg.
***
Eol – bóg wiatrów. Rzymska forma: Eol
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
środa, 22 lipca 2015
Rozdział 5
Zapraszam do czytania i komentowania
Z dedykacją dla mojej przyjaciółki – Julki która zawsze hamowała moje odpały
~Nieznana
Nie, nie ja nie chcę, on jest przyjacielem, nikim więcej! Szybko złapałam go za rękę i przerzuciłam sobie przez ramię.
- Może byłabyś skłonna nie stosować wobec mnie chwytów karate? To boli, szczególnie jak rąbnie się o beton. – powiedział leżąc na ziemi
- Mógłbyś czasem ogarnąć się i przestać wszystko komentować?
- To nie leży od jakiegoś czasu w mojej naturze.
Elf który urwał się z orszaku świętego Mikołaja podszedł do mnie i zaczął podśpiewywać melodię marsza weselnego!!! On to jest palnięty, walnięty, niezrównoważony i głupi!
Mord Leona Valdeza… trza obmyślić plan… tak, tak, tak, tak!
Żaróweczka w mojej głowie o nazwie: „Valdez właśnie przekroczył granicę” zapaliła się czerwonym światłem
Chciałam stąd uciec, jak najdalej. Słońce już dawno zaszło a ja chciałam znaleźć się gdzieś gdzie będę sama. Zobaczyłam przed sobą drzwi. Czarne otwierające się drzwi a za nimi…
Las. Piękny las z mnóstwem drzew oświetlany ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. Przeszłam przez próg. Byłam w tym pięknym lesie który wydawał mi się dziwnie znajomy. Widziałam wszystko doskonale, w oddali nie było nikogo. Niepokoiła mnie jednak myśl że kiedyś na pewno widziałam to miejsce, nie wiedziałam czy tu byłam czy raczej śniło mi się to. Ale wiedziałam że jest to związane z moją matką.
Chciałam to przemyśleć w samotności. Nie chciałam mieć teraz chłopaka. Byłam na to ewidentnie za młoda. A co do Leona, on… był dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Nikim więcej a o miłości nie chce na razie w ogóle słyszeć. Moje rozmyślanie przerwało wołanie…
- Brendo… chodź do mnie… pomóż mi! – na pewno była to kobieta. Ona mnie wołała.
- Brendo… dołącz do mnie… dołącz do swojej matki… to twój obowiązek… Brendo… pomóż mi… pomów swojej matce… pomóż samej sobie.
- Brendo… dołącz do mnie… pomóż mi… zostaniesz najważniejsza… zostaniesz wolna… dam ci władzę… dam ci nieśmiertelność… dam Ci wszystko czego tylko zapragniesz… zostaniesz boginią… jedyną boginią nowej ery - wołała
Coś mówiło mi że nie powinnam w ogóle słuchać tego nawoływania. Coś co chyba miało rację przywoływało mnie w jakimś stopniu do porządku. Ale z drugiej strony… byłabym najważniejsza, byłabym nieśmiertelna. Byłabym boginią, byłabym wolna od wszystkiego, miałabym nieograniczoną moc...
Wstałam spod drzewa, otrzepałam się z sosnowych igieł i zaczęłam zmierzać w kierunku z którego dochodził głos.
- Tu jestem Brendo… - znów z innego kierunku wołała mnie ta kobieta– przysięgnij mi posłuszeństwo a dam Ci nieśmiertelność! Przysięgnij na Styks! – zagrzmiał głos pośród drzew
- Brendo… złóż przysięgę… Brendo… wyrzeknij się bogów… to oni zepsuli twoje życie… zemścij się wraz ze mną! Przysięgnij a ja uczynię Cię boginią
- Naprawdę? Zdołasz to zrobić? – spytałam rozglądając się
- Oczywiście że zdołam – zapewniła – a teraz złóż mi przysięgę wierności, złóż przysięgę Gai i Uranosowi! Uklęknij i przysięgnij wierność Ziemi i Niebu– poleciła
Powoli uklękłam na ściółce na dwa kolana i wyrecytowałam przysięgę…
- Ja Brend di Angelo wyrzekam się wszystkich bogów olimpijskich z wyjątkiem tych którzy służą Gai i Uranosowi. przysięgam im wierność bo to oni są prawowitymi władcami świata! – wykrzyczałam w las. Ptaki siedzące na gałęziach drzew w całym lesie wzbiły się w powietrze i uciekły w popłochu jak najdalej od tego miejsca.
- Moja sługo – zwróciła się do mnie Gaja – masz tutaj bransoletkę za pomocą której skontaktujesz się ze mną. I pamiętaj, musisz zdradzić dopiero w odpowiednim czasie…
Spojrzałam na srebrną bransoletkę leżącą przede mną.
Podniosłam ją i w tej samej chwili rozbłysłam jasnym światłem.
- Brendo, teraz jesteś jak Łowczyni Artemidy tej dziewicy która cięgle biega po moich lasach i bezcześci moją piękną ziemię. Na razie możesz umrzeć tylko gdy zostaniesz zraniona, lecz nikt Cię nie otruje, nie zachorujesz na żadną chorobę, ani nie zestarzejesz. Jesteś teraz moją sługą. Sługą Gai!
***
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
Z dedykacją dla mojej przyjaciółki – Julki która zawsze hamowała moje odpały
~Nieznana
Nie, nie ja nie chcę, on jest przyjacielem, nikim więcej! Szybko złapałam go za rękę i przerzuciłam sobie przez ramię.
- Może byłabyś skłonna nie stosować wobec mnie chwytów karate? To boli, szczególnie jak rąbnie się o beton. – powiedział leżąc na ziemi
- Mógłbyś czasem ogarnąć się i przestać wszystko komentować?
- To nie leży od jakiegoś czasu w mojej naturze.
Elf który urwał się z orszaku świętego Mikołaja podszedł do mnie i zaczął podśpiewywać melodię marsza weselnego!!! On to jest palnięty, walnięty, niezrównoważony i głupi!
Mord Leona Valdeza… trza obmyślić plan… tak, tak, tak, tak!
Żaróweczka w mojej głowie o nazwie: „Valdez właśnie przekroczył granicę” zapaliła się czerwonym światłem
Chciałam stąd uciec, jak najdalej. Słońce już dawno zaszło a ja chciałam znaleźć się gdzieś gdzie będę sama. Zobaczyłam przed sobą drzwi. Czarne otwierające się drzwi a za nimi…
Las. Piękny las z mnóstwem drzew oświetlany ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. Przeszłam przez próg. Byłam w tym pięknym lesie który wydawał mi się dziwnie znajomy. Widziałam wszystko doskonale, w oddali nie było nikogo. Niepokoiła mnie jednak myśl że kiedyś na pewno widziałam to miejsce, nie wiedziałam czy tu byłam czy raczej śniło mi się to. Ale wiedziałam że jest to związane z moją matką.
Chciałam to przemyśleć w samotności. Nie chciałam mieć teraz chłopaka. Byłam na to ewidentnie za młoda. A co do Leona, on… był dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem. Nikim więcej a o miłości nie chce na razie w ogóle słyszeć. Moje rozmyślanie przerwało wołanie…
- Brendo… chodź do mnie… pomóż mi! – na pewno była to kobieta. Ona mnie wołała.
- Brendo… dołącz do mnie… dołącz do swojej matki… to twój obowiązek… Brendo… pomóż mi… pomów swojej matce… pomóż samej sobie.
- Brendo… dołącz do mnie… pomóż mi… zostaniesz najważniejsza… zostaniesz wolna… dam ci władzę… dam ci nieśmiertelność… dam Ci wszystko czego tylko zapragniesz… zostaniesz boginią… jedyną boginią nowej ery - wołała
Coś mówiło mi że nie powinnam w ogóle słuchać tego nawoływania. Coś co chyba miało rację przywoływało mnie w jakimś stopniu do porządku. Ale z drugiej strony… byłabym najważniejsza, byłabym nieśmiertelna. Byłabym boginią, byłabym wolna od wszystkiego, miałabym nieograniczoną moc...
Wstałam spod drzewa, otrzepałam się z sosnowych igieł i zaczęłam zmierzać w kierunku z którego dochodził głos.
- Tu jestem Brendo… - znów z innego kierunku wołała mnie ta kobieta– przysięgnij mi posłuszeństwo a dam Ci nieśmiertelność! Przysięgnij na Styks! – zagrzmiał głos pośród drzew
- Brendo… złóż przysięgę… Brendo… wyrzeknij się bogów… to oni zepsuli twoje życie… zemścij się wraz ze mną! Przysięgnij a ja uczynię Cię boginią
- Naprawdę? Zdołasz to zrobić? – spytałam rozglądając się
- Oczywiście że zdołam – zapewniła – a teraz złóż mi przysięgę wierności, złóż przysięgę Gai i Uranosowi! Uklęknij i przysięgnij wierność Ziemi i Niebu– poleciła
Powoli uklękłam na ściółce na dwa kolana i wyrecytowałam przysięgę…
- Ja Brend di Angelo wyrzekam się wszystkich bogów olimpijskich z wyjątkiem tych którzy służą Gai i Uranosowi. przysięgam im wierność bo to oni są prawowitymi władcami świata! – wykrzyczałam w las. Ptaki siedzące na gałęziach drzew w całym lesie wzbiły się w powietrze i uciekły w popłochu jak najdalej od tego miejsca.
- Moja sługo – zwróciła się do mnie Gaja – masz tutaj bransoletkę za pomocą której skontaktujesz się ze mną. I pamiętaj, musisz zdradzić dopiero w odpowiednim czasie…
Spojrzałam na srebrną bransoletkę leżącą przede mną.
Podniosłam ją i w tej samej chwili rozbłysłam jasnym światłem.
- Brendo, teraz jesteś jak Łowczyni Artemidy tej dziewicy która cięgle biega po moich lasach i bezcześci moją piękną ziemię. Na razie możesz umrzeć tylko gdy zostaniesz zraniona, lecz nikt Cię nie otruje, nie zachorujesz na żadną chorobę, ani nie zestarzejesz. Jesteś teraz moją sługą. Sługą Gai!
***
Każdy KOMENTARZ = ROZDZIAŁ w jak NAJSZYBSZYM tempie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)