niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 3

Zapraszam do czytania i komentowania.

Dedykuję ten rozdział największemu hardcorowi świata – mojemu bratu – Peter’ owi

~Nieznana

Jechałam taksówką dość długo.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział a ja szybko zdjęłam słuchawki z uszu, pogrzebałam trochę w plecaku i wyciągnęłam z niego 100 dolarów. Wyręczyłam taksówkarzowi, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed siebie ciągle pamiętając że mam się nie odwracać.
Drzewa rosnące gęsto w tym lesie wydawały się żywe, tak jakby chodziły albo co najmniej żyły w nich driady. Na pierwszy rzut oka był to zwykły las. Nic nie przypominało mi takich „dziwnych” miejsc jak te niektóre w horrorach. Odwróciłam się do tyłu ale taksówki już nie było. Szłam… ścieżką… przez… las… do… jakiegoś pola truskawek… sama… Nie powiem, bałam się, bałam się spojrzeć przed siebie, w bok czy za siebie. Bałam się tego co mogłam zobaczyć.
Szłam przez ten las, mroczny, straszny las. Co chwilę słyszałam jak coś szeleściło w krzakach, jak jakaś gałązka się „sama” łamała. Czułam w duchu że ktoś się za mną skrada albo mam halucynacje. Nico powiedział żę mam nie oglądać się za siebie. Fajnie! Jak niby mam to zrobić skoro panicznie boję się chodzić do lasów?
Wszechogarniająca  cisza jaka panuje w lesie zaczynała mnie wkurzać, brakowało mi zgiełku miasta, szumu jadących aut i odgłosu wielu rozmów. Cisza, było cicho, no nie licząc dzięcioła stukającego w drzewo, szeleszczenia, trzaskania gałęzi, szurania moich trampek i szumu wiatru.
Nagle coś za mną się poruszyło. Podskoczyłam i o mało nie odwróciła się do tyłu. W myślach powtarzałam sobie: „Nie, nie Brenda nie odwracaj się!!! Co mówił Nico? Masz się nie odwracać za siebie. Wytrzymaj i idź przed siebie”. Odetchnęłam ale zaraz mój oddech przyśpieszył bo wokół mnie rozległ się skowyt, wilków? Dzikich Psów? Czego? Jakie jeszcze zwierzę wyje?
 Ruszyłam biegiem przed siebie. Czułam że jeśli tego nie zrobię odwrócę się. Moje stopy odbijały się od ściółki. Szybko oddychałam, wdychając do płuc zapach lasu. Wycie nie ustawało a ja byłam tak przerażona że nie zważają ca nic pędziłam przed siebie. W oddali coś połyskiwało, byłam już trochę bliżej, wytężyłam wzrok i zauważyłam że jest to brama. Duża brama ozdobiona różnymi rzeźbami. Napis na niej dał mi wiele do myślenia… Obóz Półkrwi, Pół-krwi? Że niby co? Jaja sobie robią.
Jeszcze kilkanaście metrów… Szybciej Brenda! Szybciej!!! Dodawałam sobie otuchy w duchu. Już niedaleko… za chwilę będziesz. Czułam że moje ciało się poddaje, nie pobiegnę dalej. Nie!!! Ja muszę biec!! Jak najdalej od tego cholernego lasu!!! Jak najdalej od wycia, skowytu i tego lasu!!!
Przekroczyłam bramę i w tej samej chwili rozległ się gong. Ktoś zeskoczył z drzewa i przybiegł do mnie. Ja schyliłam się i położyłam ręce na kolanach. Dostałam zadyszki. Jestem krótkodystansowcem! Nie biegam w maratonach!
- Co się stało? Dlaczego tak biegłaś? – spytał jakiś chłopak wyglądający na piętnaście lat kucając obok mnie
- Ja… muszę… do Chejrona… Nico… mi… kazał… powiedział… żebym… czekała… na niego… przed… trzynastką
- Znasz Nica di Angelo?
Pokiwałam głową.
- Jak masz na imię? – widząc mój wzrok dodał – Jestem Michael, syn Nemezis
- Chwila, powiedziałeś że jesteś synem Nemezis tej od zemsty?
- Tak, bogowie olimpijscy istnieją, powiedz czy kiedykolwiek czytałaś mitologię grecką? – przytaknęłam – To dobrze, zrozum te wszystkie mity wydarzyły się naprawdę. Wszystkie potwory jakie kiedykolwiek widziałaś były prawdziwe. - chyba nie lubił towarzystwa dziewczyn było to po nim widać.
- Ten wielki mastiff też? – zaciekawiłam się
- Spotkałaś piekielnego ogara, chyba cudem uciekłaś? – był trochę za ciekawski - Dobra, rozgaduję się ale powiedz mi jak masz na imię, przedstaw się – zachęcał mnie
- Brenda di Angelo mam czternaście lat, mieszkałam z tatą w Nowym Jorku.
- Kolejny anioł? Znaczy się, jesteś jego siostrą? Jesteś siostrą Nica di Angelo?– wydawał się zakłopotany
- Nie, jesteśmy kuzynami, z tej samej rodziny. Maria di Angelo to moja prababcia. – wyjaśniłam
- A Nica matka. – szepnął
- Co proszę? - zapytałam
- Lepiej chodźmy do Chejrona. – w pewnej chwili Michael zatrzymał się, patrzył na coś nad moją głową - O rany… TY? Ale jak?
Wpatrywał się w coś nad moją głową, od razu wiedziałam że coś ważnego się stało.
- Co się stało teraz właściwie? – spytałam
- Uznał cię twój boski rodzic, wiesz kogo to atrybuty? – spojrzałam w górę i ujrzałam…
***
 Każdy KOMENTARZ = rozdział w jak najszybszym tempie

4 komentarze:

  1. No wiesz co! Musiałaś przerwać w takim momencie?! No i już ogarniam dlaczego Natis i Nico mają tak samo na nazwisko! Mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej, bo już się nie mogę doczekać!
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No ejj, łamiesz mi serce :<
    Czekam na rozdział ;)
    I przychodzę z chamską reklamą, zapraszam do siebie ;)
    http://trylogia-krolowej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na next rozdzial supii

    OdpowiedzUsuń
  4. okej zaczynam coś kumać :)
    Lecem dalej :)
    http://niesmowite-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń